Drogi czytelniku, jeśli przebrnąłeś juz przez WPROWADZENIE, jesteś gotów, by posiąść wiedzę, którą postaram Ci się przekazać w drugiej części poradnika.
Skończyliśmy na założeniu konta i wymyśleniu zabawnego, luzackiego nicka. Jeśli, nie macie żadnego pomysłu, polecam "zangielszczenie" swojego imienia i nazwyska. Ten trend cieszy się niesłabnącą popularnością. W końcu każdy chce być uważany za światowego.
Ulegając tej modzie ustawiłbym sobie nick "MartinToorsky". Może nazywając się jak kazachstański uchodźca zdobyłbym większe zainteresowanie niż obecnie. Kto wie...
Skończyliśmy na założeniu konta i wymyśleniu zabawnego, luzackiego nicka. Jeśli, nie macie żadnego pomysłu, polecam "zangielszczenie" swojego imienia i nazwyska. Ten trend cieszy się niesłabnącą popularnością. W końcu każdy chce być uważany za światowego.
Ulegając tej modzie ustawiłbym sobie nick "MartinToorsky". Może nazywając się jak kazachstański uchodźca zdobyłbym większe zainteresowanie niż obecnie. Kto wie...
Nadeszła chwila na którą wszyscy czekali. Pora na rozpoczęscie naszej #instapodróży (podobno dodawanie "insta-" przed każdym słowem jest cool). Nie przez przypadek, użyłem też symbolu "#". Musicie się do niego przyzwyczaić. Od teraz będzie Wam towarzyszył w dzień i w nocy. Za każdym razem gdy wejdziecie na instagram i zobaczycie opisy cudownych zdjęć waszych znajomych. Pamiętajcie! Tagowanie to priorytet, jeśli chcecie zyskać "lajkujących followersów"! To właśnie tagi przyciągają osoby o podobnie niskim poczuciu obciachu. Nastała nowa era.
Nikt już nie podpisuje zdjęć - "Takietam w lustrze. Tak, wiem, brzydal", teraz każdy jest "#hot #model w #mirror #followme #błagam #potrzebuję #followersów #by #żyć", a poranne zdjęcia śniadań zmieniły opis z prostego - "śniadanko. kanapeczki" na odlotowe "#foodporn #instabułeczka #bedęgruba #alewsumieitakjestemsama".
Tagujemy wszystko co jest na zdjęciu i w okolicy, oraz porę dnia, pogodę, markę butów które mamy na nogach, kolor naszych włosów i nasz nastrój. W końcu mamy limit aż trzydziestu tagów! Szkoda odrzucić taki dar od twórców tej genialnej aplikacji.
Instagramowa etykieta nakazuje nam również oznaczenie @znajomków, którzy znajdują się na wspólnych "sweet-fociach". My oznaczamy ich, a oni nas. Maszyna się kręci, a my sprawiamy wrażenie popularnych i lubianych.
Nikt już nie podpisuje zdjęć - "Takietam w lustrze. Tak, wiem, brzydal", teraz każdy jest "#hot #model w #mirror #followme #błagam #potrzebuję #followersów #by #żyć", a poranne zdjęcia śniadań zmieniły opis z prostego - "śniadanko. kanapeczki" na odlotowe "#foodporn #instabułeczka #bedęgruba #alewsumieitakjestemsama".
Tagujemy wszystko co jest na zdjęciu i w okolicy, oraz porę dnia, pogodę, markę butów które mamy na nogach, kolor naszych włosów i nasz nastrój. W końcu mamy limit aż trzydziestu tagów! Szkoda odrzucić taki dar od twórców tej genialnej aplikacji.
Instagramowa etykieta nakazuje nam również oznaczenie @znajomków, którzy znajdują się na wspólnych "sweet-fociach". My oznaczamy ich, a oni nas. Maszyna się kręci, a my sprawiamy wrażenie popularnych i lubianych.
Na tym kończy się temat nakazów i ograniczeń. Właśnie dlatego jest to tak popularna i lubiana aplikacja. Możemy wrzucać wszystko to, co tylko chcemy i nikt nam nic nie powie (no może poza nagością, za nią mogą nam zablokować konto, o czym przekonało się już kilku moich #insta-znajomków oraz Anja Rubik).
Polecam fotografowanie każdego waszego posiłku i napoju, jaki będziecie spożywać. Nie musi być to zdjęcie potrawy z drogiej restauracji. Możecie tak opisać kotlet babci, jakby był to najcudowniejszy obiad świata. Napiszcie, że na co dzień nie macie czasu na domowe posiłki, gdyż jesteście "tak zabiegani", że możecie sobie tylko pozwolić na sushi w drogiej japońskiej restauracji, dlatego marzyliście o skromnym, polskim obiadku.
Nic nie stoi na przeszkodzie, by z totalnie nic nie znaczących, zwykłych zdjęć, robić wiele opisujące ilustracje z kroniki naszego "niesamowitego" życia.
Nic nie stoi na przeszkodzie, by z totalnie nic nie znaczących, zwykłych zdjęć, robić wiele opisujące ilustracje z kroniki naszego "niesamowitego" życia.
Bierzcie przykład z innych instagramerów, którzy np. w ciężkie dni wrzucają zdjęcie redbulla z podpisem:
"Bez #redbulla, nie dałbym rady - sprawdzian z #przyrody o 8 rano ;( !!!". Ludzkie tragedie dobrze się sprzedają.
"Bez #redbulla, nie dałbym rady - sprawdzian z #przyrody o 8 rano ;( !!!". Ludzkie tragedie dobrze się sprzedają.
Fascynujące historie, mogą być opowiadane, również za pomocą innych przekazów wizualnych, niż zdjęcia kotletów i napojów gazowanych. Jednym z najpopularniejszych środków wyrazu artystycznego i zdobycia nowych obserwatorów są zdjęcia z kotami. Chyba nikt, nie będzie w stanie pominąć hipsterskiej fotki kotka w raybanach, który "myśli, że jest człowiekiem", nie przyciskając guzika z serduszkiem.
Jednak, nic tak dobrze nie nabija "obserwatorów" jak zdjęcia dzieci, którymi zwykle spamują instagram użytkownicy powyżej trzydziestego roku życia. Nie ma się co dziwić, takie urocze foteczki zyskują znacznie więcej lajków, niż zdjęcia ich zmęczonych opieką nad dziećmi, niewyspanych twarzy.
Jeśli nie doczekaliście się jeszcze własnych potomków (co nie jest wcale dziwne, wbrew temu co próbuje nam wmówić MTV w programie "Licealne Ciąże"), zróbcie sobie foteczki z młodszym rodzeństwem, pociechami sąsiadów lub totalnie obcymi dzieciakami na najbliższym placu zabaw. Nikt się nie domyśli, że widzicie się pierwszy raz w życiu. Gwarantuję, że polecą lajki i komentarze zachwytu w stylu - "Jak słodko. Jacy podobni! <3".
Istnieją jednak zancznie fajniejsze sposoby by zjednać sobie obserwatorów. Jakie? Tego dowiecie się w trzeciej części poradnika, która już w środę.
Peace!